3

3. Sen

[Alea]
       Był późny wieczór, znowu słyszę szuranie na strychu, a następnie odgłosy skrzypiących schodów. Ciekawość nakazuje mi wyjść z pokoju, lecz strach mnie w nim zatrzymuje. Trzaśnięcie okna i... cisza. Od jakiegoś czasu zdarza się to coraz częściej. W ciągu ostatniego miesiąca usłyszałam te dźwięki co najmniej cztery razy w tygodniu, przeważnie po dziesiątej. Nasłuchuję siedząc na łóżku, pod kołdrą. Nie lubię ich... BOJĘ się. Tej nocy słyszę coś jeszcze: okno ponownie trzasnęło, a podłoga na korytarzu zaczęła trzeszczeć pod czyimiś stopami. Babcia zawsze śpi na dole i nie wchodzi ani tutaj, na piętro, ani na strych. Ten denerwujący dźwięk wydawany przez stare drewno jest coraz głośniejszy... Ktoś zbliża się do mojego pokoju. W domu poza mną jest tylko babunia, chyba, że ktoś wszedł przez okno... Przestań, nikt tu nie wszedł, babcia się przebudziła i tyle. Jest cicho. Ktoś zatrzymał się pod drzwiami. Biorę mojego ulubionego pluszowego misia i przyciskam mocno do piersi, dzięki temu czując się odrobinę lepiej, bezpieczniej. Jedno skrzypnięcie tuż pod drzwiami - jeden krok w moją stronę. Teraz leżę na misiu i nakrywam się pościelą po uszy. Poruszona klamka - odwracam się plecami do drzwi, jednocześnie przodem do okna, wcale nie jest lepiej.
       Już się uspokoiłam, jestem bliska zaśnięcia. Leżę z pluszaczkiem wtulona w podusię i zasypiam...
       NO NIE! Serce znów zaczyna mocniej bić, gdy do uszu dobiega jęk starych zawiasów. Wszedł. Drzwi zostały otwarte na tyle szeroko, że dotknęły szafy, a to znaczy, że szerzej się nie da.
       - Wiem, że nie śpisz. - słyszę ściszony męski głos, który tylko upewnia mnie, że to nie babcia. Nie odwrócę się. - Musimy porozmawiać. - Że niby teraz? W nocy? Usłyszałam, że robi kolejny krok w moją stronę, więc zamarłam. Mam wielką chęć obrócić się, zobaczyć kto do mnie mówi, jednak strach bierze górę na ciekawością. Obcy obchodzi łóżko i staje między mną a oknem. Nie usłyszałam jego kroków. Dlaczego nagle stara się być cicho? Zamykam na chwilę oczy, a gdy je otwieram ON kuca przy łóżku i patrzy wprost na mnie. Jest cholernie blisko. Widzę zarys jego sylwetki, choć niewyraźnie. To dobrze zbudowany mężczyzna... chłopak... mężczyzna... Nie wiem. Jednakże nie ulega wątpliwości fakt, iż gdyby chciał mi coś zrobić, zrobiłby to bez trudu. Patrząc w jego oczy, jego mieniące się różnymi kolorami, dobrze widoczne w ciemności oczy, czuję się jakoś tak... lepiej.
       - Dobra, posłuchaj - przerwał ciszę - Wiem, że się boisz, ale uwierz, nie masz czego. Przyszedłem, bo muszę Ci coś powiedzieć - przerwał na moment, by pochwycić mój wzrok, po czym kontynuował - Zapamiętaj to, co ode mnie usłyszysz - mówił spokojnym, jednocześnie pełnym... zmartwienia? głosem. Mógłby się chociaż przedstawić. Długo nie czekam na odpowiedź. Tuż po pomyśleniu przeze mnie pytania słyszę - Mam na imię Zachary. - chyba się uśmiechnął, a następnie przewrócił oczami - Zachary Shane. Chodzę do Szkoły dla Uzdolnionych profesora Bequerella - czyli chłopak. Skoro chce tylko rozmawiać może nic mi nie zrobi. 
       - Słuchaj - mówi nieco głośniej - Wiem o czym myślisz... - nie wierzę - To uwierz - odpowiada na moje myśli - Nic Ci nie zrobię. Musisz także wiedzieć, że dzieli nas nieco więcej lat niż ci się wydaje. Wracając do twojej osoby... Jesteś wyjątkowa, inna niż wszyscy. Zapamiętaj to i nigdy nie ignoruj wewnętrznej siebie. - Słowo WYJĄTKOWA wypowiedział w szczególny sposób, tzn. nie tak jak ojciec do córki, czy babcia do wnuczki, albo nawet chłopak do dziewczyny... zupełnie inaczej... Chłopak nie skończył jeszcze mówić, kontynuował już na stojąco. - Już niedługo przekonasz się o czym mówię. Nim to jednak nastąpi przejdziesz przez wiele trudnych chwil. Nie możesz się wtedy poddawać. Musisz znaleźć cel i rozwijać się, a obiecuję, że jeszcze się spotkamy. Chyba... chyba, że nie będziesz tego chciała. Jesteś dzielną dziewczynką, wierzę, że dasz sobie radę. Są jednak dwie ważne zasady. Nigdy,  n i g d y  nie obwiniaj się za to, co się dziś stało i... ukrywaj to kim jesteś. Będzie ciężko, ale ty jesteś twarda. - skończył i kiedy już miał zamknąć za sobą drzwi dodał - Twoi bliscy też nie mogą wiedzieć - On nie wie, że mam tylko babcię (pomyślałam) - Mam na myśli osoby, które kiedyś będziesz uważać za bliskie, a nie rodzinę. Kiedyś dołączysz do osób, wśród których będziesz mogła być sobą, ale nie dziś i nie jutro. Nie powinienem mówić tego wszystkiego, lecz nikt inny ci tego nie przekaże. Dobranoc. - zamknął drzwi, wyszedł...
       Skrzypnięcie drzwi i... cisza. Czekam na jęki podłogi pod stopami Zacharego, ale nic nie słyszę. Odwracając się przodem do drzwi przytulam misia i zastanawiam się czy on już wyszedł. Bach! Okno już zamknięte. Teraz wiem, że już go nie ma. Dlaczego od początku nie był tak cicho? Z jakiego powodu jestem wyjątkowa? Po cholerę mam się ukrywać! Do jakich osób dołączę? Za dużo pytań...
       ~Alea! Alea!
Nagle otwieram lekko oczy.
       - Przez ciebie znowu możemy się spóźnić na zajęcia, obudź się! - to głos mojej współlokatorki, Sary, która wypowiadając te słowa pochyla się nade mną tak, że mam jej włosy na mojej twarzy. - Po raz kolejny zasypiasz na przerwie między zajęciami! Zacznij normalnie sypiać w nocy! - krzyczy, a ja nie mam siły, żeby jej odpowiedzieć, poza tym i tak nie da mi dojść do słowa. - Czy ty nie możesz po prostu wcześniej się położyć sp... Alea!
       - Nie śpię! Jejku... - odpowiadam szybko i głośniej niż bym chciała.
       - Znów śniłaś o tym gościu, który przybył do ciebie w nocy i chrzanił niewiadomo o czym?! - jest zła, bo tylko napomknęłam o tym śnie, a nie opowiedziałam jej całości
       - Wszystko ci opowiem dziś po zajęciach, a teraz lepiej już chodźmy. - mówię zbierając się z podłogi.
       - Eh... Masz rację, już jesteśmy spóźnione - przytakuje
       - No właśnie, a na zajęcia z kontroli lepiej się nie spóźnić. - dokańczam i chwytam przyjaciółkę za rękę ciągnąc ją za sobą.
       - To co? Masz chwilkę? - spytała Sara jak tylko wróciłam do naszego pokoju - Chyba nie zapomniałaś?
       - Nie, skąd. Pamiętam. Zaraz ci opowiem.
       - Nie. - odpowiada niepodobnym do niej, stanowczym głosem, po czym obydwie wybuchamy śmiechem. - Teraz, proszę. - dodaje po chwili.
Siadam naprzeciwko mojej współlokatorki, uśmiecham się i opowiadam wszystko. Cały sen od początku do końca. Jestem zdziwiona, z dwóch powodów:
  1. Sara pierwszy raz mi nie przerywa gdy mówię,
  2. Opowiadam to tak, jakbym czytała część jakiejś historii. Znam na pamięć większość jego słów, jego imię i nazwisko, jego oczy... Wszystko.
       - Teraz rozumiem... - odzywa się nagle, ale nie tak jak zwykle, nie szybko i jakby miała niewiadomo ile energii, lecz cicho i poważnie.
       - Co? - mówię nie mogąc dobyć z siebie nic więcej.
       - Rozumiem dlaczego budzisz się taka wystraszona. Teraz już wiem. - odpowiada.
Po wyrzuceniu z siebie tego snu nieco mi ulżyło.
       - Nie do końca wiesz... - Zaczęłam się zwierzać i teraz ciężko to powstrzymać...
       - Co masz na myśli? - teraz usłyszałam prawdziwą Sarę, szybka reakcja i energia, a przy tym jeszcze większe zainteresowanie niż poprzednio.
       - To nie tylko sen...
<-

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz